1. Ostatnio w mediach głośno było o przemocy i bezpieczeństwie polskich szkół. Zmiany
zachodzą, ale ciągle jest ich za mało. W dalszej części mojej pracy postaram się uzasadnić
dlaczego w dalszym ciągu nie jest tu też tak jak być powinno i dlaczego po zadaniu mi pytania
czy czuję się bezpiecznie w szkole po chwili zastanowienia odpowiem : „nie”. Odwołam się
do ogólnych przykładów, jednak w większości będą one pochodzić z moich własnych
doświadczeń.
Po pierwsze jest mało prawdopodobne aby trafić na klasę „idealną”, gdzie wszyscy
uczniowie są pilni, towarzyscy i niekonfliktowi. Zawsze trafi się ktoś kto będzie zaburzał ten
ład i wprowadzał niezdrową atmosferę do klasy, a także przyczyniał się do zmniejszania
poczucia bezpieczeństwa reszty uczniów. Różnorodność ludzi jest bardzo duża i graniczy z
cudem skompletowanie klasy, a co dopiero szkoły, pełnej ideałów.
Okres dojrzewania, podczas którego przypada nauka w gimnazjach także przyczynia
się do wzrostu stopnia agresywności pewnej grupy osób. Nie oznacza to jednak, że każdy
wybryk, bójkę czy cokolwiek innego, obniżającego poczucie bezpieczeństwa innych ludzi
należy traktować pobłażliwe, mówiąc „On dojrzewa. Kiedyś na pewno z tego wyrośnie.”.
Konieczna jest współpraca nauczycieli, rodziców i ucznia. Przy tym ostatnim pojawia się
jednak problem, bo chociaż to on jest głównym zainteresowanym ciężko może być wymóc na
nim chęć zmiany. Uważam, że surowsze traktowanie przewinień (albo przestępstw), których
dopuszczają się uczniowie wpływając negatywnie na komfort życia reszty uczniów
przyczyniłoby się do znacznej poprawy poczucia bezpieczeństwa osób, które niczemu nie
zawiniły.
Brak konkretnej reakcji szkoły na chuligańskie zachowania przyczynia się do
powstawania kolejnych niezdrowych zjawisk. Są osoby, które noszą przy sobie broń (np. nóż)
w celu obrony, co z kolei przyczynia się do tego, że coraz większa liczba osób „zabezpiecza
się” w podobny sposób. Powstają tak sytuacje, jak ta ze Strzelca pod Namysłowem sprzed
blisko roku, kiedy to uczeń ranił nożem nauczycielkę. Tutaj koło się zamyka – przemoc rodzi
przemoc.
Niestety bardzo często zdarza się, że jedna wrogo nastawiona osoba wprowadza
wrogość także między innych ludzi. Osoby pokrzywdzone nie powinny na to pozwalać, ale
jest to już przedmiot rozważań na inny temat. Jednak to nie osoby poszkodowane powinny
się zmieniać i myślę, że osoby, które w znaczący sposób zakłócają spokój i stanowią realne
zagrożenie dla innych powinny być separowane np. w zakładach poprawczych. Dużo
przewinień, których dopuszcza się młodzież, w przypadku dorosłych byłaby uznana za
przestępstwo i podlegała karze pozbawienia wolności. Jednak osobom poniżej 18. roku życia
uchodzi to na sucho. Dlaczego?
Myślę, że przez litość. Osoby, które mają tu dużo do powiedzenia decydują się na
łagodną karę, ze względu na to, że boją się młodym ludziom „zepsuć życie”. Uważam jednak,
że postawienie przed sądem osoby, która wszczyna bójkę za bójką i nie wykazuje żadnej
poprawy byłoby dobrym „kopem”, którego być może takie osoby potrzebują. Bądźmy
szczerzy – osobom o których mowa, które przyczyniają się do obniżania stopnia
2. bezpieczeństwa w szkole i nie tylko, jest bez znaczenia kolejna rozmowa z pedagogiem, czy
obniżona ocena z zachowania.
Wcześniej wymienione czynniki na które przykładów nie trudno znaleźć w mojej
szkole sprawiają, że nie się w niej do końca bezpiecznie. Historie z paradokumentu „Szkoła”
nie mają jednak wiele wspólnego z rzeczywistością – to przecież nie wylęgarnia zła. W dalszej
części mojej pracy przedstawię czynniki przyczyniające się do poprawy stanu rzeczy.
Po pierwsze nie można powiedzieć, że w mojej szkole nauczyciele są całkowicie głusi
na to, że ktoś nie czuje się bezpiecznie w miejscu, które powinno stwarzać jak najlepsze
warunki do zdobywania wiedzy. Są to jednak w moim odczuciu środki niewystarczające. Jak
wcześniej wspominałem – rozmowa z pedagogiem, czy dyrektorem nie wystarczy. Po takiej
rozmowie taka osoba jest spokojna przez jeden dzień, a potem wraca do wcześniejszego
stanu rzeczy. Jeśli byłbym ofiarą pobicia i byłbym całkowicie niewinny to chciałbym mieć
pewność, że dana osoba będzie mnie po porostu omijać szerokim łukiem.
Kolejną sprawą jest to, jaka jest motywacja nauczycieli kiedy wreszcie postanowią coś
zrobić z łobuzerskim zachowaniem. Niestety wydaje się, że kierują się oni bardziej własnym
komfortem i „świętym spokojem”, aniżeli dobrem uczniów i chęcią nauczenia czegoś nawet
tej najbardziej niesubordynowanej grupy osób. Tutaj dołącza problem bardziej złożony –
większość ludzi nie robi tego co rzeczywiście chciałaby robić. Nie omija to oczywiście
nauczycieli, dlatego niestety ciężko jest znaleźć takiego, który robi to co robi z powołania, a
nie z braku innej możliwości. Myślę, że gdyby ludzie, którzy w dużej mierze są odpowiedzialni
za atmosferę w szkole, starali się czynić ją jak najbardziej przyjazną dla wszystkich, stopień
przemocy w szkole byłby znacznie mniejszy. Oczywiście to, że nauczyciele nie lubią swojej
pracy nie jest regułą i mam nadzieją, że w następnych latach zwiększające się możliwości
rozwoju w wielu kierunkach sprawią, że coraz większa liczba ludzi będzie pracowała, bo lubi
to robić, a nie z obowiązku. Taka mentalność nauczycieli skonfrontowana z łobuzerstwem
niektórych uczniów uświadomiłaby im, że przez swoje chuligańskie wybryki tracą tylko czas.
Mam nadzieję, że udało mi się uzasadnić dlaczego w szkole nie czuję się do końca
bezpiecznie, a także wskazać możliwe zmiany, w kierunku których należałoby zmierzać.